Dzika Wyspa Waigeo

Azja Indonezja Papua Zachodnia Raja Ampat Waigeo Kamar paź 01, 2023

Dlaczego dzika?

Zacznę może od początku. Kiedy oddalaliśmy się od Arborka w bezkres oceanu, pomyślałam, „o kurczę dalej się nie da”. Otaczały nas zewsząd tylko głębokie wody, a ja wypatrywałam lądu w oddali. Gdzieś tam raz na jakiś czas mijaliśmy małą skalistą wysepkę, jednak wiedziałam, że jesteśmy zupełnie odcięci od większej cywilizacji. Niepewność przerodziła się w przyjemną nutkę adrenaliny. Waigeo jest jedną z czterech największych wysp na Raja Ampat. Porośnięta gęstą dżunglą, gdzie w głębinach lasów deszczowych bez maczety nie masz możliwości przejść nawet kilku metrów. Żyją w niej węże, jaszczurki i wiele endemicznych gatunków ptaków i roślin. Z lokalnym przewodnikiem można wybrać się do lasu Saporkren w poszukiwaniu rajskich ptaków.

Wyspa w centralnej części lasów deszczowych ma jeszcze wiele niedostępnych i niezbadanych terenów. Środek wyspy jest górzysty, wznoszący się do 1000 metrów. Taka topografia umożliwia osadzanie się chmur i generowanie deszczu niemal codziennie.

Mglisty i mroczny klimat

Kierowaliśmy się na północno-zachodnie tereny Waigeo. Kiedy zaczęliśmy zbliżać się do celu, zrobiło się jeszcze bardziej wilgotno i mglisto. Czynniki te powodowały mroczny klimat.  W naszą stronę zmierzała gęsta linia ciemnych chmur. Pomyślałam, najwyżej zmokniemy, oby tylko ocean był dla nas sprzyjający. Przez mgłę w oddali zaczął wyłaniać się zarys wyspy. Poczułam się jak w jakimś upiornym filmie z niepewnym zakończeniem. O dziwo chmury odpuściły i zaczęło się przejaśniać. Zmierzaliśmy dalej w kierunku wybranego homestay.

Kamar

Jako zakwaterowanie na kilka dni wybraliśmy Kamar Homestay. Nikt z nas do końca nie wiedział, jakich warunków się spodziewać. Nasza łódka skręciła gwałtownie w stronę brzegu, pomyślałam ok, to tutaj. Jednak nie widzieliśmy dalej nic oprócz gęstej roślinności. W końcu na pustkowiu wyłaniają się one, 5 domków w Kamar homstay. Karol zapytał i co myślisz? Podoba Ci się? A ja nie miałam zdania. Nie jest rajsko, jest dziko. To taka odległa kraina stwierdziłam. Oprócz małej rodziny, która prowadzi homestay i jednej turystki nie było tutaj nikogo. Była za to ogromna przestrzeń lasów deszczowych i kilka dzikich plaż. Nikt nas jakoś życzliwie nie przywitał. Zostaliśmy oddelegowani do swoich domków i to by było na tyle. Pomyślałam, pewnie nie mówią dobrze po angielsku.

Domki w Kamar homestay

Wyszło słońce, woda nabrała pięknych kolorów. Hmm… a jednak może być pięknie, nie tylko mrocznie.  W istocie Kamar to wyjątkowe miejsce, inne od wszystkich. Wybraliśmy je, ponieważ chcieliśmy skrócić sobie dystans na Wyspy Wayag. Czy zrobiłabym to drugi raz? Tak. Chociaż Kamar straszy i czaruje jednocześnie. Dlaczego straszy, opowiem później.

Przedstawię Wam teraz wygląd naszych domków. Domki są dość spore, z pozoru wyglądają na bardzo wygodne. Zlokalizowane przy samej plaży, z prywatną łazienką. Wow! W końcu prywatna łazienka. Jednak z każdą minutą przestajemy cieszyć się „luksusem”. Wszędzie chodzą mrówki, wokół jest mnóstwo pajęczyn i czuć zgniliznę. Wilgotność powietrza jest tak wysoka, że dosłownie wszystko jest mokre, a pranie nie chce schnąć, o czym szybko się przekonaliśmy. W naszej łazience mamy ogromną dziurę i mnóstwo innych prześwitów. Od razu pomyślałam, co odwiedzi nas nocą i oby nie było dużej ulewy, ponieważ nasze łóżko ucierpi. Liczyliśmy się z różnymi niedogodnościami, także i te nie były dla nas jakąś barierą. Jedynie wodę w beczce musieliśmy szybko wymienić na nową, ponieważ pływały w niej larwy komara.  Nie chcielibyście widzieć mojej miny, kiedy za nim je dostrzegłam, ochoczo przemywałam twarz wodą.

Odległe i nieznane

Wyszłam z Karolem przed nasz domek. Towarzyszyło mi wtedy niezwykle dziwne uczucie, za którym teraz bardzo tęsknię. To było coś w stylu uzmysłowienia sobie pokonanej odległości i świadomości odcięcia od cywilizacji. Piękne, ale jednocześnie budzące delikatny lęk. Z perspektywy czasu, wiem, że to uczucie jest jak uzależniająca potrzeba odkrywania odległego i nieznanego.

Pierwszy zachód słońca

Przejaśniło się, a na niebie zaczął tworzyć się zjawiskowy spektakl kolorów. Różowe i pomarańczowe światło otuliło całą wyspę. Usiedliśmy na pomoście, który zlokalizowany jest nad samą rafą. Rafa w obrębie Kamar Homestay jest niesamowita! Widać każdy szczegół, już znad tafli wody.

W pewnej chwili zobaczyliśmy, jak wyłaniają się z wody wielkie głowy ryb. Okazało się, że to ryby papugi, tak piękne, że wyglądały jak kosmici czy inne nierealne kolorowe stwory z wielkim garbem. Być może moja ekscytacja była tak duża, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałam takich stworzeń. Klimatycznie nastał zmrok. Zapaliły się małe lampki przy jadalni. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, co nas czeka w nocy.

Chwile grozy

Usiedliśmy do kolacji, patrzymy przed siebie, a na wprost naszej stołówki z drzewa zaczynają wybiegać szczury. Wielkie! Jeden, drugi, trzeci, czwarty, piąty! I wiecie, gdzie biegną? Prosto w stronę naszych domków. Popatrzyliśmy na siebie z przerażeniem. Tak, spodziewałam się że prędzej czy później trafimy na szczury. Jednak nie myślałam, że będzie to taki jawny obraz. Myślałam, że może je usłyszę, może coś pogryzą i będziemy przypuszczać, że to one. Jednak nikt z nas nie brał pod uwagę, że zobaczymy całe stado jednocześnie.

Oświetlając sobie latarką drogę po kolacji, idziemy w stronę naszego domku. Stąpamy wyjątkowo ostrożnie, aby coś nie wpadło pod nogi. W łazience słysząc szelesty, niepewnie bierzemy szybką kąpiel. Zabezpieczyliśmy rzeczy i wskoczyliśmy do łóżka. Moskitiera była trójkątna, rozchodziła się na boki. Stwierdziłam, w tym przypadku nie możemy mieć, ani jednej szpary. Nie mieliśmy spinaczy, spinek, wsuwek. Jedynie wpadł mi pomysł do głowy, aby wykorzystać kilka gumek do włosów. I tak stało się to naszą tradycją, co noc wiązaliśmy dodatkowo moskitierę gumkami do włosów. Podkuliliśmy nogi i staraliśmy się zasnąć. Kiedy gasły światła, miałam wrażenie, że dopiero zaczynało się nocne życie. Coś chodziło za domkiem, po tarasie, po dachu, w łazience i po pokoju. Szelesty były z każdej strony. W końcu za plecami domków mieliśmy dżunglę. Nocne stworki wyszły na spacer.

Minęła pierwsza noc, było creepy, ale żyjemy. Słyszeliśmy nietoperze łapiące echolokację, buszujące jaszczurki, karaczany i szczury. Zdecydowanie trudniejsza była dla mnie jednak druga noc, ponieważ kiedy weszłam do domku, zobaczyłam wielkiego szczura tuż na belce, nad naszym łóżkiem. Szczur na mój widok nie uciekł spłoszony, ale patrzył, jakbym to ja była gościem. Trzecia noc minęła, z myślą, że jest już ostatnią. Nie były to łatwe noce dla naszej czwórki. Co ranek śmialiśmy się z zaistniałych nocnych sytuacji. Tak czy inaczej, mamy co wspominać. Teraz już zapewne rozumiecie, dlaczego w Kamar straszy 😊.

Urocza mieszkanka wyspy

Czy to zdjęcie może budzić skrajne emocje?

Taki widok to codzienność w Azji. Tutaj nikt nie chucha i dmucha, że dziecko może zrobić sobie krzywdę ostrym narzędziem, a zabawki powstają z niczego. Ta urocza dziewczynka, niezwykle ocieplała wizerunek Kamar Homestay. Miałam wrażenie, że mała czuła się trochę samotnie i mimo bariery językowej chciała spędzać z nami czas. W końcu dzięki Niej nauczyliśmy się liczyć do dziesięciu, w jednym z dialektów Raja Ampat.

Opuszczona wioska

Wzdłuż linii brzegowej podczas odpływu można pójść na spacer i dotrzeć do opuszczonej wioski, która również wygląda dość mrocznie. Pozostały jedynie po niej drewniane i blaszane domki. Jest tutaj pusto, słychać tylko szum fal i dźwięki natury dobiegające prosto z dżungli. Poczuliśmy się jak na krańcu świata. Brakowało tylko hasła, zaczynamy wyspę przetrwania.

Piękno na krańcu świata

To miejsce ma swój wyjątkowy klimat. Ogrom dzikiej zieleni, mgły i przemierzające po niebie kłęby chmur. Cała sceneria tworzy magiczne obrazy, takie nietuzinkowe i nieujarzmione.

Istota wody

Oglądaliście najnowszego Avatara? Przy Kamar Homestay macie swój bajkowy świat. Możecie usiąść na pomoście i wpatrywać się w kolorową podwodną krainę.  Woda jest tak przejrzysta, że ukazuje wszystkie skarby, które otuliła na dnie. Bardzo często przychodziliśmy tutaj i za każdym razem miałam wrażenie, że oglądamy piękny film.

Już niespełna metr od brzegu zanurzając się w wodzie, człowiek miał miliony różnorodnych koralowców i otaczających je ryb. Tydzień po nas właśnie w tych wodach pojawił się również krokodyl!

Była to najpiękniejsza rafa, zlokalizowana tuż przy domkach, jaką widzieliśmy podczas całej swojej podroży na Raja Ampat. Jeżeli będziecie rozważać pobyt w Kamar Homestay, odrzućcie myśli o gryzoniach i pomyślcie o pięknie, które możecie tutaj spotkać.

Doświadczyliśmy podczas pobytu na północy Waigeo coś zupełnie innego niż dotychczas. To piękne i intrygujące wspomnienia, wypełnione dreszczem emocji i fascynacji.

Podróż na Wayag

Nadszedł kolejny dzień. Pełna ekscytacji obudziłam się w Kamar Homestay. Wiedziałam, że właśnie dzisiaj planujemy spełnić jedno ze swoich marzeń i dotrzeć na Wyspy Wayag. Warunkiem była jedynie sprzyjająca pogoda. Wierzyłam jednak, że i tutaj dopisze nam szczęście. Kiedy zobaczyłam słońce na niebie, nie było nic, co mogłoby nas zatrzymać, a jednak…

Kamar był naszą przepustką, aby dotrzeć na Wyspy Wayag. Homestay znajduje się w połowie drogi na Wayag, co znacznie skraca czas podroży łodzią. Prawie się przeliczyłam z tym marzeniem, ponieważ organizacja gospodarzy homestay okazała się totalną klapą. Pomimo wcześniejszych ustaleń i zapewnień dotyczących naszej wycieczki, zabrakło paliwa. Ba! Nie było nawet łódki. Zwodzeni przez kilka godzin bezsilnie usiedliśmy na plaży. Tłumaczyłam sobie rozczarowana, jeszcze się uda, zobaczysz. Kiedy zrezygnowani, zastanawialiśmy się co dalej, w końcu w oddali usłyszeliśmy warkot silnika. Z niedowierzaniem, ale i pełną radością wbijamy na pokład dość dużej łódki.

Po około 40 minutach podróży znowu się zatrzymujemy. Uznałam, że to jakieś krótkie formalności i zaraz wyruszymy w dalszą trasę. Mijają kolejne kwadranse, dalej czekamy.

Powiem zatem w skrócie, nasz organizator wycieczki przypłynął kupić, a raczej „wyżebrać” paliwo. Miejsce okazało się fabryką pereł, a gdyby nie grzeczność ludzi, nasza wyprawa mogłaby nie dojść do skutku.

Na szczęście wszystko zakończyło się pomyślnie. Pozwolę sobie jednak opowiedzieć Wam o tym w osobnym poście :)

Wyspy Wayag były jednym z naszych największych marzeń, także zdecydowanie zasługują na osobny wpis. Myślę, że również tak jak my zakochacie się w tym miejscu.

CDN...

instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image
instagram_image

Odwiedź naszego Instagrama