Strzał w dziesiątkę!
Wybraliśmy Kefalonię, twierdząc, że ma jedne z najpiękniejszych plaż w Europie. Zdecydowanie podtrzymujemy nasze zdanie. Grecka Kefalonia to raj dla miłośników plażowania. Przejdźmy zatem do najprzyjemniejszej części - czas na ranking miejsc, które nas oczarowały.
Hulaj dusza, tłumów nie ma
Przyzwyczailiśmy się podróżując po Azji, że plażę mamy tylko na wyłączność. Na Kefalonię przygotowaliśmy zatem listę plaż, które zachowały swój naturalny charakter z nadzieją na obcowanie tylko we dwoje. I co możemy powiedzieć? Oczywiście, że się udało!
Do tych najpiękniejszych plaż trzeba się nieco bardziej pofatygować: trekking, wspinaczka przez skały, a czasem nawet nurek w wodę. Za to efekt jest zawsze tego wart, a niejedna kameralna perełka czeka na wasze odkrycie.
Fteri
Plaża Fteri zdecydowanie stała się naszym numerem jeden! To taka lepsza wersja słynnej Myrtos. Prowadzi do niej droga przez góry, także czeka nas mały trekking. W sumie nie taki mały, musimy przedostać się przez góry, aż do wąwozu. Na początku trasa jest bardzo przyjemna, mijamy piękne drzewa oliwne i pola uprawne winorośli. Spotykamy stado kóz i sympatycznego starca, który wskazuje nam dalszą drogę.
Później za to czujemy się jak kozice, niekiedy chodzimy wręcz po pionowych skałach. Pamiętajcie o sportowym obuwiu. Mimo, że uwielbiamy wspinaczki górskie, upał szybko daje się we znaki. Bardzo ważna wskazówka: na trasie co jakiś czas natraficie na kolorowe (zielone lub czerwone) kamienie – podążajcie ich szlakiem. My zrobiliśmy jeden podstawowy błąd i nie przejęliśmy się, kiedy oznakowanych kamieni zabrakło. Uznaliśmy, że znajdują się tylko na początku trasy.
Na odcinku prowadzącym do Fteri niestety bardzo łatwo jest się zgubić, bowiem nie ma żadnej konkretnej ścieżki. Wokół tylko góry, rozsypane kamienie i krzaki. Ciężko stawia się stopy, bo krzewy są bardzo ostre, a kamienie ruchome. Podjęliśmy złą decyzję i zamiast skręcić w lewo, w stronę wąwozu, to udaliśmy się w górę. W pewnej chwili pomyślałam: „Przecież to nierealne, żeby się tędy przedostać” – pobłądziliśmy. Znaleźliśmy się na szczycie, gdzie nie było możliwości zejścia. Chyba, że nauczylibyśmy się latać.
Tutaj jest ścieżka
Ścieżką nazywaliśmy miejsce, gdzie swobodnie można stawiać stopy. Kiedy wydawało się, że złapaliśmy dobry trop, brak możliwości przejścia szybko sprowadzał nas na ziemię. „Paula, idziemy w górę, czy w dół?” – nie znałam odpowiedzi, pustka w głowie. Kiedy zaczęła dochodzić mała irytacja, Karol pocieszał mnie: „O, zobacz, tutaj jest ścieżka, na pewno dobrze idziemy”. Wkrótce potem ścieżka się kończyła. Po przejściu paru metrów ciągle towarzyszyła nam podobna myśl: „Widzę coś, tędy na pewno da się przejść! Oj nie, koniec drogi...”. W ostateczności postanowiliśmy, że musimy zawrócić i odnaleźć punkt orientacyjny.
Na szczęście patent na zimną wodę uratował nam życie (mrozimy butelkę wody w zamrażalce, do tego stopnia, że otrzymujemy lód. Dzięki temu woda długo daje mocne orzeźwienie. Trzymając ją w plecaku, chłodzi dodatkowo zimne piwka). Upał był ogromny, wodę wypiliśmy praktycznie całą w połowie trasy. Jak to mój mąż z uśmiechem podsumował: „Nie ma tragedii, są jeszcze zimne piwka”.
Spaleni słońcem trafiliśmy na prawidłową trasę i weszliśmy z ulgą do cienia wąwozu. W oddali zaczęły wyłaniać się niesamowite odcienie błękitu. Szybko zapomnieliśmy o pokonanym trudzie.
Niesamowite oblicze Fteri
Widząc niesamowitą plażę, zrzuciliśmy ciuchy i wskoczyliśmy do chłodnej wody – to była dla nas najlepsza nagroda! Kiedy obejrzeliśmy się za siebie i ujrzeliśmy pokonane góry, poczuliśmy ogromną satysfakcję. Na plażę można dostać się również łódką z miasteczka Zola, ale po co odbierać sobie frajdę z jej zdobywania? 😊
Z drogą powrotną nie było już problemu. Znając „szlak” zdecydowanie łatwiej jest się odnaleźć. Trzeba się trochę powspinać, krzaki haratają nogi, ale nie są to tak szalone tereny jak z naszej pomyłki.
Mieliśmy ogromne szczęście, że wybraliśmy się na Fteri w pierwszym tygodniu naszego pobytu. Później huragan zablokował możliwość dostępu do plaży. Nie wyobrażamy sobie Kefalonii bez odkrycia Fteri.
Agia Eleni
Jest to kameralna, zatokowa plaża, do której prowadzi kilkanaście serpentyn ze stromego wzgórza. Z Agios Dimitros mamy dwie trasy - zdecydowanie wybierzcie tę dłuższą, która prowadzi przez miasteczko. No chyba, że macie ochotę jechać polną drogą tuż przy przepaści. 😊
Plaża Agia Eleni jest jak ukryty szafirowy klejnot wśród skał. Panuje tutaj niezwykły spokój. Białe kamienie i turkusowe wody sprawiły, że stała się jedną z naszych ulubionych. Na miejscu kierowaliśmy się na zachodnią część plaży, przechodząc przez klika kamieni i głazów. Właśnie tam odnaleźliśmy swój mały raj. Miejsce zaciszne i idealne na wypoczynek. To jedyna plaża, na której ucinaliśmy sobie drzemkę. Ze względu na bliską odległość od hotelu lubiliśmy do niej wracać.
Petani
Plaża Petani znajduje się w pobliżu Agia Eleni. Położona jest w przepięknym otoczeniu klifowego zbocza na półwyspie Paliki. Za każdym razem, kiedy zjeżdżaliśmy w dół stromą drogą, widok na wybrzeże wprawiał nas w zachwyt. Mieszający się kolor błękitu z białymi skałami zapierał dech w piersiach. Dodatkowo duże głazy rozsypane z pobliskich klifów podkreślały jej niezwykły urok.
Odcinek plaży jest dość długi, także myślę, że spokojnie mogę podzielić go na trzy oblicza Petani. W centralnej części ulokowana jest strefa z parasolkami (która nigdy nas nie interesowała) i dwie restauracje. My polecamy udać się na zachodnią lub wschodnią część plaży. Tam zostaniecie sami, otuleni białymi klifami i turkusami morza.
Oddech cyklonu
Petani poznaliśmy w każdej możliwej odsłonie - w słoneczne, beztroskie dni, jak i zaraz po cyklonie, kiedy szalało wzburzone morze. Poczuliśmy ogromną ulgę, gdy deszcz ustąpił, a my mogliśmy odetchnąć świeżym morskim powietrzem.
Zachody słońca
Mamy słabość do Petani ze względu na bajeczne zachody słońca. Musimy szczerze przyznać, że są jednymi z najpiękniejszych, jakie widzieliśmy w życiu. Kochaliśmy do nich wracać i obserwować plastyczne kolory na niebie. Kiedy spędziliśmy tutaj swój pierwszy wieczór skąpany w promieniach zachodzącego słońca, stały się naszym uzależnieniem. Potrafiliśmy wymęczeni po całym dniu znaleźć czas, aby ponownie wrócić i wpatrywać się w magiczną aurę.
Orzeźwiający prysznic
W drugim tygodniu naszego pobytu znaleźliśmy kolejny świetny pretekst, żeby powracać w stronę Petani. Przez huragan, który niestety dopadł wyspę, na całej Kefalonii zabrakło prądu. Pompa, która zasilała wodę w naszym hotelu, bez elektryczności nie działała. Minęły trzy dni zanim wszystko wróciło do normy. Na Petani odkryliśmy wyżej położone prysznice ze słodką wodą. Korzystaliśmy zatem z orzeźwienia przy zachodzących promieniach słońca.
Vouti
Plaża Vouti położona jest w zachodniej części zatoki Agia Kyriaki. Standardowo do plaży prowadzą liczne strome zakręty. Ostatni kilometr drogi jest wąski i nieutwardzony. Sama plaża jest kameralna i bardzo spokojna, z pięknym widokiem na góry. W krystalicznie czystych wodach powitają was pływające, kolorowe rybki. Dla wielu osób plusem będzie parking praktycznie przy samej plaży i mała, przytulna tawerna. Na Vouti mamy dość spory odcinek wybrzeża, bez problemu każdy znajdzie zaciszne miejsce tylko dla siebie. My dwukrotnie byliśmy praktycznie jedynymi turystami korzystającymi z jej uroków. Zdecydowanie Vouti znajduje się w naszym TOP 5 najpiękniejszych plaż na Kefalonii.
Pessada
Ta perełka mieści się na południu wyspy. Ukryta jest między skałami, także czeka nas krótki trekking. To właśnie dla niej wybraliśmy się w tamte strony. Oj, było warto! Urocza i kameralna, stała się jedną z naszych ulubionych. Na plaży odnajdziecie spokój i jej naturalny wdzięk. Na Kefalonii odwiedziliśmy niewiele piaszczystych plaż, także Pessadę traktujemy jako klejnocik wyprawy. W końcu nasze stopy mogły zaznać „piaskowego masażu”. Przyjemnością było mieć tę wyjątkową plażę tylko dla siebie.
Platia Amos
Plaża Platia Amos niestety nie jest już dostępna ze względu na trzęsienie ziemi, które miało miejsce w 2014 roku. Trzysta schodów prowadzących w dół uległo praktycznie całkowitemu zniszczeniu. Pozostał nam do podziwiania jedynie niesamowity punkt widokowy z wysokiego klifu. Sceneria, która tutaj panuje, jest wyjątkowa. Stoimy przy stromym klifie, gdzie czuję szybsze bicie serca. Urwisko jest ogromne, a świadomość znaków zakazu wejścia wprowadziła trochę niepokoju. Wybraliśmy się tutaj na zachód słońca. Złote promienie oplatały góry i plaże. Wyobraziłam sobie, jak przyjemnie byłoby wykąpać się w jej turkusowych wodach.
Ważna wskazówka: Samochód polecamy zostawić praktycznie na samym początku drogi, przy oznaczeniu na plażę. Później pojawiają się serpentyny i urwisko, gdzie może być problem z zawróceniem.
Myrtos
Plaża Myrtos jest uznawana za jedną z najpiękniejszych plaż w Europie i wizytówkę wyspy. Wielokrotnie nagradzana w wielu rankingach. Rozpoznawalna na całym świecie.
Z góry zrobiła na nas ogromne wrażenie. Białe, strome klify, porośnięte roślinnością, a u ich stóp mieszające się, turkusowo-szmaragdowe fale. Człowiek w obliczu wysokich przepaści, czuje, jaki jest malutki. Punkt widokowy sprawia, że chciałoby się zostać tutaj na dłużej.
Na plaży pojawiliśmy się wczesnym rankiem. Od razu przytłoczyła nas masa parasolek. Naszym zdaniem psują nieodparty urok Myrtos. Zaszyliśmy się gdzieś z boku, żeby mieć większy skrawek plaży tylko dla siebie. Niestety zaobserwowaliśmy, że z każdym kwadransem ludzi przybywało coraz więcej. Zresztą, co się dziwić, to najbardziej znana plaża na wyspie. Mimo to, również uważamy ją za jedną z najpiękniejszych. Widok kusił za każdym razem, aby na chwilę przycupnąć i nacieszyć się jej obliczem.
Miasteczko Assos
Wracając wybrzeżem wzdychałam z zachwytu obserwując otaczające nas krajobrazy. Spontanicznie zatrzymaliśmy się na wzgórzu. Z prawej strony ukazał się widok na słynne miasteczko Assos, a z drugiej strony na piękną klifową plaże. Assos leży na małym półwyspie i sprawia wrażenie odosobnionej wysepki. Zauroczona byłam nim od samego początku. Planowaliśmy odwiedzić miasteczko w któreś popołudnie, by nacieszyć się jego klimatem, pospacerować wąskimi uliczkami i usiąść w tawernie nad morzem. Czułam bijącą od niego romantyczną aurę, którą chciałam doświadczyć. Mój mąż wysiadł z samochodu i zrobił klika ujęć z góry. Nie zdawałam sobie sprawy, że to będą jedyne zdjęcia, jakie uda nam się tam zrobić. Plan kolacji w romantycznej scenerii prysł jak mydlana bańka. Kilka dni później cyklon zrównał miasteczko z ziemią. Serce się kraje, ale Assos było jednym z miejsc, które ucierpiało najbardziej podczas huraganu.
Dafnoudi
Przyszedł czas i na północne wybrzeże. W pierwszej kolejności wybraliśmy Dafnoudi, która od razu nas oczarowała. Dla odmiany zatokowa plaża usiana jest lasami cyprysowymi. Do plaży prowadzi przyjemny szlak przez las. Niekiedy ścieżka staje się wąska i kamienista, ale bez problemu przeszliśmy ją w japonkach. Co krok widać mech, który obrasta kamienie, a przenikające światło sprawia, że las wygląda baśniowo.
Tajemnicza grota skalna
Na plaży, po prawej stronie, w szczelinie skalnej, znajduje się wejście do groty, która wychodzi na morze. Wchodząc do środka otrzymujemy swoją prywatną plażę. Woda jest niezwykle krystaliczna i leniwie rozpływa się po białych kamieniach odbijając iskierki światła.
Kimilia
Dziesięciominutowy spacerek z parkingu leśną drogą i jesteś na miejscu. Kimilia jest sąsiadką Dafnoudi. Podobnie jak ona, Kimilia również znajduje się w otoczeniu przepięknych lasów cyprysowych. Z góry przypomina kształt gwiazdy. Turkusowe morze oblewa formacje skalne. Zresztą sami zobaczcie jej uroki.
Kato Lagadi
Znajduje się we wschodniej części Kefalonii, niedaleko miasteczka Poros. Niestety jest trudno dostępna. Zejście na plaże prowadzi po pionowych skałach w dół. Po cyklonie pojawiły się ogromne osuwiska i postanowiliśmy nie ryzykować. Puściliśmy za to naszego przyjaciela (drona), który zrobił jej kilka ujęć. Jak możecie zobaczyć poniżej, plaża prezentuje się znakomicie. Do Kato Lagadi można się również dostać drogą morską.
Xi
Plaża Xi nie była na naszej liście, jednak w ostatnim dniu stwierdziliśmy, że może warto ją zobaczyć i wyrobić sobie własną opinię. Wiedzieliśmy o jej popularności i zagospodarowaniu pod plażowiczów, także to nas odstraszyło. Na miejscu po huraganie okazało się, że plaża świeci pustkami. Serwis plażowy i dwie restauracje zostały doszczętnie zniszczone. Nie poznaliśmy jej wcześniejszego oblicza, ale musimy przyznać, że miękki rudy piach przy białych klifach prezentuje się całkiem ciekawie. Plaża jest inna niż wszystkie, także warto ją zobaczyć.
A Wam która plaża najbardziej przypadła do gustu? 😊
Mam nadzieję, że zrobiliśmy Wam małego smaczka na Kefalonię!